Jest Pan znany w powiecie wołomińskim ze swojego zaangażowania w tworzenie organizacji pozarządowych. Jak to się zaczęło?
Kiedy 8 lat temu zrobiłem doktorat z ochrony środowiska i jednocześnie przeszedłem na wczesną emeryturę postanowiłem zająć się tym, co mnie zawsze interesowało. Byłem już radnym powiatowym, a dodatkowo razem z Krzysztofem Napiórkowskim zaczęliśmy skupiać wokół siebie ludzi chcących angażować się w sprawy lokalne, lubiących coś wokół siebie zmieniać. Z racji naszych zainteresowań ekologią pomogło nam krakowskie stowarzyszenie „Partnerstwo dla środowiska”. To od nich dostaliśmy pierwsze niewielkie dotacje i to co najważniejsze, czyli wiedzę, jak z grupy nieformalnej przekształcić się w organizację pozarządową. Uczyli nas jak funkcjonują stowarzyszenia, jak realizuje się projekty itd. To naturalne, że później postanowiliśmy dzielić się tą wiedzą z wszystkimi chętnymi w powiecie wołomińskim. Zostaliśmy lokalną organizacją grantodawczą programu Działaj Lokalnie. Pozwoliło nam to działać w dwóch obszarach. Z jednej strony organizowaliśmy warsztaty, w czasie których zainteresowani zdobywali wiedzę. Z drugiej- udzielaliśmy dotacji finansowych na realizację różnych oddolnych przedsięwzięć. Przez siedem edycji programu przekazaliśmy na lokalne inicjatywy prawie 300 000 zł. Do tego trzeba dodać środki zewnętrzne, które pozyskaliśmy na różnego rodzaju szkolenia i doradztwo.
Z pomocy Forum skorzystało wiele znanych obecnie na naszym terenie organizacji.
Pierwsze nauki pobierały u nas takie stowarzyszenia, jak Kastor z Tłuszcza, Towarzystwo Rozwoju Wsi Słupno, Stowarzyszenie AXA , Ad Futurum, Rzeczpospolita Norwidowska i wiele innych. Miałem szczęście przyciągnąć odpowiednich ludzi, bo bez takich liderów, jak Ola i Maciej Puławscy, Kasia Rostek, Hania Szyszkowska, Teresa Juśk, Małgosia Wisniewska, Grażyna Kapaon – wymieniam tu tylko niektórych- te wszystkie organizacje pewnie by nie powstały. Uczyliśmy ich pisać projekty i rozliczać niewielkie pieniądze publiczne, które dostawali za naszym pośrednictwem. Dzisiaj są to stowarzyszenia, które realizują duże przedsięwzięcia za środki pozyskane z różnych źródeł zewnętrznych. Trudno przecenić wymiar społeczny ich działań.
Dlaczego ludzie się zrzeszają?
Bo nie podoba im się to, co wokół siebie widzą, bo chcą to zmieniać na lepsze. W bogatych gminach i tam, gdzie wszystko działa bez zarzutu mieszkańcy niechętnie uczestniczą w życiu publicznym. Za to łączą się w grupy wszędzie tam, gdzie jest coś do zrobienia. Zrzeszają się więc osoby niepełnosprawne, zainteresowane sportem ale i miłośnicy przyrody oraz obrońcy zwierząt. Chyba nie ma obszaru w którym nie funkcjonowałyby obecnie organizacje pozarządowe. Stanowią one ogromny kapitał społeczny.
Czy jest on dobrze wykorzystywany?
Niestety nie, choć władze lokalne mogłyby czerpać z ich wiedzy i doświadczenia w różnych dziedzinach. Weźmy przykład. Urzędnicy gminni zajmujący się ochroną środowiska mają w swoich obowiązkach tak różne tematy, jak pomniki przyrody, bezdomne zwierzęta, edukacja ekologiczna. Dlaczego nie korzystają z eksperckiej wiedzy organizacji zajmujących się tylko zwierzętami, albo innych popularyzujących tylko edukację ekologiczną? Czy urzędnicy zajmujący się ogólnie osobami niepełnosprawnymi znają lepiej problemy tego środowiska niż członkowie stowarzyszeń skupiających osoby niewidome lub niedosłyszące albo rodziców mających dzieci z upośledzeniem umysłowym? Ta wiedza jest w zasięgu ręki, wystarczy po nią sięgnąć zapraszając do współpracy różnorakie organizacje.
Czy pieniądze pozyskiwane przez organizacje pozarządowe są zawsze właściwie wykorzystywane? Niekiedy można odnieść wrażenie, że wszyscy piszą projekty „pod” zadany przez urzędników temat.
Rzeczywiście cele narzucane przez władze unijne i lokalną administrację rozmijają się często z rzeczywistym potrzebami . To duża sztuka rozdysponować środki finansowe w sposób najkorzystniejszy dla danego terenu. Dlatego tak ważna jest rola organizacji pozarządowych- one najlepiej wiedzą czego potrzebują ludzie wokół nich. Są elastyczne i innowacyjne- w przeciwieństwie do większości urzędników decydujących o przeznaczeniu publicznych pieniędzy. Ideałem byłoby gdyby władze samorządowe umiały wykorzystać doświadczenie organizacji działających na swoim terenie i konsultowały z nimi wszystkie ważne decyzje, także te finansowe
Tym bardziej, że stowarzyszenia są surowo rozliczane z każdej wydanej złotówki. Koordynatorzy projektów odpowiadają za najmniejsze potknięcie swoim osobistym majątkiem. To tylko z daleka może wydawać się łatwe i przyjemne, bo Unia finansuje szkolenia, wyjazdy, daje liderom okazję osobistego rozwoju. Ale wraz z naszą Ustawą pożytku publicznego narzuca też ograniczenia i restrykcyjne przepisy, których trzeba przestrzegać. Im więcej aktywnych ludzi nauczy się zasad gospodarowania środkami unijnymi, tym łatwiej poradzimy sobie w przyszłości. Mimo kryzysu te pieniądze będą do nas ciągle napływały i powinniśmy umieć mądrze je wykorzystać.
Czy Zielonkowskie Forum Samorządowe ma już plany działania na najbliższą przyszłość?
Mamy zamiar dalej działać w obszarze rozwoju lokalnego i chcemy tu przeprowadzić kilka pomysłów. Na przykład zbudować sieć współpracy organizacji pozarządowych z terenu powiatu wołomińskiego. Mnie szczególnie interesuje przygotowanie do przyjęcia środków finansowych, które Unia skieruje do nas od 2014 roku. Należy wypracować nowe podejście do rozdysponowania tych pieniędzy w oparciu o rozwój lokalny kierowany przez społeczność, budowanie partnerstw międzysektorowych, partycypacje.
To nowe wyzwania nie tylko dla organizacji ale także samorządów.
Podkreśla Pan, że organizacje pozarządowe powinny zawsze działać poza strukturami władzy.
Oczywiście, są to dwa oddzielne sektory życia społecznego, które powinny współpracować na zasadach rzeczywistego partnerstwa. Organizacje pozarządowe nie są dla samorządu ani petentami, ani zagrożeniem ale podmiotami, które wspólnie pomogą działać na rzecz rozwoju naszych lokalnych społeczności. Ważne jest aby władze samorządowe włączały organizacje do pracy nad definiowaniem problemów i wspólnie szukały z nimi sposobu ich rozwiązania.
Wziął Pan jednak udział w ostatnich wyborach na burmistrza Zielonki?
Wziąłem w nich udział jako osoba prywatna, bo nie jestem wyłącznie prezesem Zielonkowskiego Forum Samorządowego ale robię też wiele innych rzeczy hobbystycznie czy też komercyjnie. Do wyborów przystąpiłem wraz z grupą osób reprezentujących różne środowiska i organizacje, które jednocześnie wystawiły kandydatów do rady. Wedle naszej wspólnej oceny w Zielonce potrzebna była wówczas zmiana stylu zarządzania miastem
Dziękuję za rozmowę,
Marianna Pszczółkowska